Koniec roku. Szał zakupów. Mój synuś po raz pierwszy jest sam na wakacjach u dziadków i to całe 4 dni. On jest zachwycony a my mamy chwilę czasu dla siebe.
Dzisiaj daliśmy się porwać szaleństwu zakupów i promocji. Spacerowaliśmy po mieście szukając nowych kurtek i ciepłych polarków. Właściwie więcej czasu spacerowaliśmy w okolicach Rynku niż robiliśmy zakupy.
Potem na spokojnie poszliśmy na cmentarz Rakowicki zapalić świeczuszkę naszemu aniołkowi i pospacerować w ciszy.
Życie toczy się nadal. Tylko my jesteśmy jacyś odmienieni...
sobota, 29 grudnia 2012
poniedziałek, 24 grudnia 2012
Wigilia
Wigilia to istotnie czas cudowny. Jesteśmy wtedy jacyś inni, trochę jakby lepsi. Kto wie, może przypadkiem odsłaniamy nasze prawdziwe twarze, których na co dzień zwykle się wstydzimy?
Czasami myślę, że odkrywamy w tym okresie jakąś niezwykłą tajemnicę: mamy serce!
I wydaje się, że bardziej niż otoczenie, owym odkryciem, jesteśmy zdziwieni my sami.
Mamy więc serca o czym przekonujemy się albo z okazji świąt, albo przy wizycie u kardiologa. To smutne, ale codzienność uzbraja nas w maski, tak jakby życie było twardą walką o byt. Dobrze więc, że jest ten czas zatrzymania i refleksji, czas świąteczny - pełen łaski i nadziei. Czas, tak bardzo potrzebny każdemu, nie tylko po to, by spotkać się z najbliższymi, ale i po to, by zastanowić się nad wieloma rzeczami, na co zwykle brak czasu.
Jest to w końcu czas, gdy próbujemy odpowiedzieć sobie na pytanie: - Kim tak naprawdę jest Jezus? Czy tylko biednym dzieckiem, które urodziło się stajence? Czy też kimś, kto ciągle, każdego dnia sprawia, że moje życie nabiera sensu? Odpowiedzi każdy musi udzielić sobie sam i w tym tkwi nasz dramat, a jednocześnie nasza szansa.
Spokojnych świąt!
Czasami myślę, że odkrywamy w tym okresie jakąś niezwykłą tajemnicę: mamy serce!
I wydaje się, że bardziej niż otoczenie, owym odkryciem, jesteśmy zdziwieni my sami.
Mamy więc serca o czym przekonujemy się albo z okazji świąt, albo przy wizycie u kardiologa. To smutne, ale codzienność uzbraja nas w maski, tak jakby życie było twardą walką o byt. Dobrze więc, że jest ten czas zatrzymania i refleksji, czas świąteczny - pełen łaski i nadziei. Czas, tak bardzo potrzebny każdemu, nie tylko po to, by spotkać się z najbliższymi, ale i po to, by zastanowić się nad wieloma rzeczami, na co zwykle brak czasu.
Jest to w końcu czas, gdy próbujemy odpowiedzieć sobie na pytanie: - Kim tak naprawdę jest Jezus? Czy tylko biednym dzieckiem, które urodziło się stajence? Czy też kimś, kto ciągle, każdego dnia sprawia, że moje życie nabiera sensu? Odpowiedzi każdy musi udzielić sobie sam i w tym tkwi nasz dramat, a jednocześnie nasza szansa.
Spokojnych świąt!
sobota, 22 grudnia 2012
Epitafium
Ten świat
na dobre się nie rozpoczął
a już się skończył
20 grudnia
w przeddzień
końca świata
Gregorio Cortez "Ten świat"
piątek, 21 grudnia 2012
Muzyka ciszy
Co nas ratuje przed obłędem? Siła witalna? Egoizm? Spryt? Brak wrażliwości? A może jedyną siłą, która chroni nas przed szaleństwem, jest to właśnie, że nie umiemy do końca pojąć, na czym ono polega? Czy nie jest tak, że człowiekowi zadawane jest jedynie indywidualne cierpienie, a wszystkie, najsurowsze nawet kary, które go spotykają, są tak odmierzane, ażeby mógł je wytrzymać? Czyżbyśmy po prostu byli stale poddawani próbie i, kiedy dotyka nas osobiste nieszczęście, poddajemy się tylko złudzeniu, że nie umiemy ogarnąć go rozumem?
Yukio Mishima „Śmierć w środku lata” w „Zimny płomień”
Yukio Mishima „Śmierć w środku lata” w „Zimny płomień”
...
Gdy serce zostało strzaskane na kawałki - potrzebna jest cisza. Cisza, samotność i dużo spokoju...
To będą smutne święta...
To będą smutne święta...
środa, 19 grudnia 2012
Ciszę wplatam we włosy
Między ciszą a ciszą
sprawy się kołyszą
i idą
i płyną
póki nie przeminą
każdy swoje sprawy
trochę dla zabawy
popycha przed siebie
po zielonym niebie
a ja leżę i leżę i leżę
i nikomu nie ufam
i nikomu nie wierzę
a ja czekam i czekam i czekam
ciszę wplatam we włosy
i na palce nawlekam
...
Michał Zabłocki
Przez większość czasu leżę.
Leżę i patrzę przed siebie, leżę i oglądam film, leżę i czytam książki (niestety rzadko bo wymaga to ode mnie zbyt dużego wysiłku), leżę i czytam maile (niestety rzadko mam siłę na odpisanie).
Leżę i nawet nie słucham radia, bo w moim ulubionym RMF Classic leci świąteczna 'sieczka', której mam już dość a do świąt zostało jeszcze kilka dni...
Od wczoraj sąsiad katuje mnie bardzo głośnym słuchaniem muzyki. Mało świątecznej. Do mojego mieszkania i wrażliwego ucha dochodzi tylko coś w rodzaju: łubudubu, łubudubu. Gdyby przynajmniej słuchał muzyki klasycznej, poezji śpiewanej lub jazzu to może można by było to jego 'łubudubu' jakoś wytrzymać.
Chyba mam dzisiaj dzień na narzekanie. Czuje się mało świątecznie.
sprawy się kołyszą
i idą
i płyną
póki nie przeminą
każdy swoje sprawy
trochę dla zabawy
popycha przed siebie
po zielonym niebie
a ja leżę i leżę i leżę
i nikomu nie ufam
i nikomu nie wierzę
a ja czekam i czekam i czekam
ciszę wplatam we włosy
i na palce nawlekam
...
Michał Zabłocki
Przez większość czasu leżę.
Leżę i patrzę przed siebie, leżę i oglądam film, leżę i czytam książki (niestety rzadko bo wymaga to ode mnie zbyt dużego wysiłku), leżę i czytam maile (niestety rzadko mam siłę na odpisanie).
Leżę i nawet nie słucham radia, bo w moim ulubionym RMF Classic leci świąteczna 'sieczka', której mam już dość a do świąt zostało jeszcze kilka dni...
Od wczoraj sąsiad katuje mnie bardzo głośnym słuchaniem muzyki. Mało świątecznej. Do mojego mieszkania i wrażliwego ucha dochodzi tylko coś w rodzaju: łubudubu, łubudubu. Gdyby przynajmniej słuchał muzyki klasycznej, poezji śpiewanej lub jazzu to może można by było to jego 'łubudubu' jakoś wytrzymać.
Chyba mam dzisiaj dzień na narzekanie. Czuje się mało świątecznie.
sobota, 15 grudnia 2012
Sobotnie nic nie robienie
Dzisiejszy dzień upłynął na leżeniu i odpoczywaniu przerywanym próbami sprzątania i gotowania.
Czekałam (jak co tydzień) z wypiekami na twarzy na listę przebojów muzyki filmowej w RMF Classic a jak nadeszła godzina 15 i rozpoczęła się lista - zasnęłam. Obudziłam się ponad godzinę później.
Zdążyłam na jedną z moich ulubionych piosenek z listy:
Lubię ją. Uspokaja mnie.
Czekałam (jak co tydzień) z wypiekami na twarzy na listę przebojów muzyki filmowej w RMF Classic a jak nadeszła godzina 15 i rozpoczęła się lista - zasnęłam. Obudziłam się ponad godzinę później.
Zdążyłam na jedną z moich ulubionych piosenek z listy:
Lubię ją. Uspokaja mnie.
piątek, 14 grudnia 2012
Rogale Świętomarcińskie
Dostaliśmy wczoraj przesyłkę prosto z Poznania - rogale Świętomarcińskie. Nigdy wcześniej takich nie jedliśmy. Są naprawdę pyszne! I naprawdę bardzo kaloryczne!
Zamiast więc trzymać dietę przed świątecznym obżarstwem tuczymy się łakociami.
Zamiast więc trzymać dietę przed świątecznym obżarstwem tuczymy się łakociami.
środa, 12 grudnia 2012
Herbatka zimowa
Zaczęłam robić sobie herbatkę zimową (na wzmocnienie).
Parzę słabą czarną herbatę z dodatkiem, kawałka jabłka, świeżego imbiru, mandarynki, cytryny, limonki (cytrusy opcjonalnie). Można dodać też kawałek grapefruita. Do tego goździki i sok malinowy (można zastąpić miodem). Można też dodać laskę cynamonu.
Taka herbata jest bardzo smaczna i rozgrzewająca.
Parzę słabą czarną herbatę z dodatkiem, kawałka jabłka, świeżego imbiru, mandarynki, cytryny, limonki (cytrusy opcjonalnie). Można dodać też kawałek grapefruita. Do tego goździki i sok malinowy (można zastąpić miodem). Można też dodać laskę cynamonu.
Taka herbata jest bardzo smaczna i rozgrzewająca.
wtorek, 11 grudnia 2012
Grudniowe przeziębienie
...Z chorobą jest tak jak ze śmiercią. Jest faktem. Nie jest żadną karą.
Eric-Emmanuel Schmitt „Oskar i Pani Róża”
Jestem chora. Chociaż lepszym słowem byłoby 'przeziębiona'. W każdym razie z nosa cieknie, uszy zatkane, nos zatkany, samopoczucie podłe. Do tego nagle, niespodziewanie (bo w końcu kto normalny spodziewałby się ich w grudniu) przyszły mrozy. A żyć trzeba. Funkcjonować trzeba, wychodzić z domu trzeba. Ja chcę na L4 od życia!!!!
Nawet maili nie chcę mi się czytać i na nie odpisywać. Ot, choroba mnie dopadła...
Eric-Emmanuel Schmitt „Oskar i Pani Róża”
Jestem chora. Chociaż lepszym słowem byłoby 'przeziębiona'. W każdym razie z nosa cieknie, uszy zatkane, nos zatkany, samopoczucie podłe. Do tego nagle, niespodziewanie (bo w końcu kto normalny spodziewałby się ich w grudniu) przyszły mrozy. A żyć trzeba. Funkcjonować trzeba, wychodzić z domu trzeba. Ja chcę na L4 od życia!!!!
Nawet maili nie chcę mi się czytać i na nie odpisywać. Ot, choroba mnie dopadła...
piątek, 7 grudnia 2012
Moje pesto pietruszkowe
- pęczek pietruszki
- czosnek
- olej
- orzechy laskowe
- migdały
- czubryca
- pieprz
- żółty ser
Moja wersja pesto z pietruszki zawsze jest trochę inna od poprzedniej. Zazwyczaj siekam drobno pietruszkę, dodaje kilka migdałów i orzechów, resztę składników i miksuje.
W zależności od tego co mam w domu dodaje jeszcze pestki z dyni lub słonecznika.
Oleju używam albo rzepakowego albo z winogron. Z serów najbardziej lubię dodatek Bursztyna lub Kolumba, czyli serów długo dojrzewających. Ale robiłam też na zwykłej goudzie.
Takie pesto odkładam do lodówki żeby się 'przegryzło' po czym dodaje do różnych potraw.
wtorek, 4 grudnia 2012
Herbatka
Uwielbiam herbatkę i latem i zimą. Aura zaczęła być mało sprzyjająca więc proponuje zaparzyć herbatkę z plasterkami świeżego imbiru i z dodatkiem goździków.
Do herbatki zamiast cytryny dołożyć słodkiej mandarynki lub klementynki. Można dosłodzić miodem.
PYCHA!
Do herbatki zamiast cytryny dołożyć słodkiej mandarynki lub klementynki. Można dosłodzić miodem.
PYCHA!
Poranne rozważania o jedzeniu
Poranne gorsze samopoczucie poprawiło się po wizycie w Subway'u. Chyba jeszcze nigdy nie jadłam u nich śniadania. Ale pokusa była tak ogromna, że nie mogłam z nią walczyć... Kanapeczka była pyszna...
Poza Subwayem mam ostatnio ochotę na dziwne rzeczy. Zjadłam dwa słoiki sałatki z ogórków (wczoraj jeden a dzisiaj drugi), kupiłam sobie i prawie od razu spałaszowałam ogórka nadziewanego kiszoną kapustą (niestety tylko jednego). I nadal mi się chce. Najchętniej kiszonej kapusty...
Poza tym wczoraj kupiłam w Lidlu kaczkę (filety). Nie miałam pojęcia jak je przygotować. Nie skorzystałam jednak ani z opcji 'wujek google' ani z opcji książka kucharska. Włożyłam wszystko do naczynia żaroodpornego. Dodałam dwie mandarynki (nie miałam pomarańczy) i jabłko. Mandarynki i jabłko podzieliłam na cząstki. Dodałam ziół i pieprzu. Wyszło znakomicie!
W tej chwili na ogniu pyrka rosół. A za chwilę zrobię pesto pietruszkowe.
Poza Subwayem mam ostatnio ochotę na dziwne rzeczy. Zjadłam dwa słoiki sałatki z ogórków (wczoraj jeden a dzisiaj drugi), kupiłam sobie i prawie od razu spałaszowałam ogórka nadziewanego kiszoną kapustą (niestety tylko jednego). I nadal mi się chce. Najchętniej kiszonej kapusty...
Poza tym wczoraj kupiłam w Lidlu kaczkę (filety). Nie miałam pojęcia jak je przygotować. Nie skorzystałam jednak ani z opcji 'wujek google' ani z opcji książka kucharska. Włożyłam wszystko do naczynia żaroodpornego. Dodałam dwie mandarynki (nie miałam pomarańczy) i jabłko. Mandarynki i jabłko podzieliłam na cząstki. Dodałam ziół i pieprzu. Wyszło znakomicie!
W tej chwili na ogniu pyrka rosół. A za chwilę zrobię pesto pietruszkowe.
środa, 28 listopada 2012
Listopadowe postanowienie
O moje niechęci do listopada wiedzą wszyscy. Od jakiegoś czasu robię sobie więc postanowienie listopadowe, żeby jakoś ten miesiąc przetrwać. Postanowienie się nie zmienia i z roku na rok brzmi tak samo: Napić się grzanego wina gdzieś na mieście.
I co? I jeszcze nigdy mi się nie udało tego postanowienia spełnić.
Albo lekarstwa i zakaz picia alkoholu, albo jestem samochodem, albo zwyczajnie nie mam okazji. W tym roku postanowienie (jak zawsze) zostaje przesunięte na czas bliżej nieokreślony, bo szanse na jego zrealizowanie do końca miesiąca oscylują w okolicy zera.
I co? I jeszcze nigdy mi się nie udało tego postanowienia spełnić.
Albo lekarstwa i zakaz picia alkoholu, albo jestem samochodem, albo zwyczajnie nie mam okazji. W tym roku postanowienie (jak zawsze) zostaje przesunięte na czas bliżej nieokreślony, bo szanse na jego zrealizowanie do końca miesiąca oscylują w okolicy zera.
poniedziałek, 26 listopada 2012
O miłości
Gdy sięgam pamięcią wstecz, Ogród wydaje mi się snem. Był piękny, niezwykle czarująco piękny, a teraz jest utracony i nie ujrzę go już nigdy.
Ogród jest utracony, lecz jestem szczęśliwa, gdyż odnalazłam Adama. On kocha mnie tak jak potrafi, a ja kocham go ze wszystkich sił swej namiętnej natury, co, jak przypuszczam, jest typowe dla mej młodości i płci. Kiedy zadaję sobie pytanie, dlaczego go kocham, dochodzę do wniosku, że nie wiem i nie pragnę wiedzieć. Przypuszczam więc, że ten rodzaj miłości nie jest wynikiem rozumowania ani statystyki, jak miłość do płazów i zwierząt. Myślę, że tak jest. Kocham niektóre ptaki dla ich śpiewu - lecz Adama nie dlatego kocham - nie, nie dlatego. Im więcej śpiewa, tym bardziej mnie to denerwuje. Proszę go jednak, by śpiewał, gdyż pragnę polubić wszystko, co go interesuje. Jestem pewna, że z czasem polubię ten śpiew, choć z początku nie mogłam go znieść, ale teraz mogę. Drażni to wprawdzie moje uszy, lecz nic nie szkodzi, i do tego można przywyknąć.
Nie kocham go dla jego inteligencji - nie, wcale nie dlatego. Nie należy winić go za rodzaj inteligencji, jaki posiada, gdyż sam go nie stworzył, jest taki, jakim stworzył go Bóg, i to wystarcza. Wiem, że kierowała tym mądra celowość. Z czasem jego inteligencja rozwinie się, chociaż nie sądzę, aby to nastąpiło szybko, zresztą nie ma pośpiechu, jest wystarczająco udany taki, jaki jest.
Nie kocham go z powodu jego subtelności ani pełnych wdzięku manier. Nie, ma pod tym względem braki, lecz jest wystarczająco udany taki, jaki jest, i robi wciąż postępy.
Nie kocham go z powodu jego zręczności - wcale nie dlatego. Przypuszczam, że jest zręczny, nie wiem tylko, dlaczego to przede mną ukrywa. Jedynie to sprawia mi przykrość. Na ogół jest ze mną szczery i otwarty, jestem pewna, że poza tym nie ukrywa przede mną niczego, Martwi mnie, że ma przede mną tajemnice i nieraz myśl o tym nie daje mi zasnąć, lecz postaram się o tym zapomnieć, by nic nie mąciło pełni mego szczęścia.
Nie kocham go z powodu jego wykształcenia - nie, nie dlatego. Jest samoukiem i ma mnóstwo wiadomości nie całkiem zgodnych z rzeczywistością.
Nie kocham go z powodu jego rycerskości - nie, nie dlatego. Nieraz krzyczy na mnie, lecz nie ma o to do niego pretensji, gdyż sądzę, że jest to cechą jego płci, której przecież sam nie stworzył. Oczywiście, sama nigdy nie podniosłabym na niego głosu - wolałabym raczej zginąć, lecz to również jest cechą mej płci, której nie stworzyłam - nie jest więc moją zasługą.
Więc dlaczego go kocham? Sądzę, że j e d y n i e d l a t e g o, i ż j e s t m ę ż c z y z n ą.
W głębi serca jest dobry i za to go kocham, lecz mogłabym go też kochać, gdyby taki nie był. Kochałabym go, gdyby mnie bił i obrzucał obelgami. Przypuszczam, że to typowe dla mojej płci.
Jest silny i przystojnym i za to go kocham, podziwiam i jestem z niego dumna, lecz mogłabym go kochać, gdyby był pozbawiony tych zalet. Gdyby był brzydkim kochałabym go; gdyby był rozbitkiem życiowym, kochałabym go, pracowała dla niego, harowałabym, modliła i czuwała przy jego łożu aż do śmierci.
Sądzę więc, że kocham go jedynie dlatego, że j e s t m ę ż c z y z n ą i n a l e ż y d o m n i e. Nie ma chyba innego powodu. Jest więc tak, jak już przedtem stwierdziłam: ten rodzaj miłości nie jest wynikiem rozumowania ani statystyki. Po prostu zjawia się nie wiadomo skąd - bez żadnych wyjaśnień. I nie są one potrzebne.
Tak myślę. Jestem jednak tylko dziewczyną - pierwszą, która dociekała tych spraw i być może z nieświadomości, z braku doświadczania nie zrozumiałam tego jak należy.
Mark Twain "Pamiętniki Adama i Ewy"
Dzieląc książki na te, które trzeba przeczytać lub te, które należy przeczytać i mieć, "Pamiętniki Adama i Ewy" zaliczam zdecydowanie do drugiej kategorii.
Książeczka jest krótka, ale piękna. Gdy myślę o tekstach o miłości ten, zacytowany wyżej, od razu pojawia się w mojej głowie jako jeden z wielu. Ale tylko ten, ze znanych mi tekstów, porusza tą tematykę z taką wnikliwością. Dodatkowo jest widziany z perspektywy kobiety co również często się nie zdarza.
Od dawna już wiemy, że "mężczyźni są z marsa a kobiety z wenus". Że są między nami różnice w postrzeganiu świata, w postrzeganiu otaczającej nas rzeczywistości. Ta krótka książeczka w zabawny acz wnikliwy sposób pokazuje te różnice.
To książka do której wracam, nad którą często medytuje.
To książka, którą po prostu trzeba przeczytać!
Ogród jest utracony, lecz jestem szczęśliwa, gdyż odnalazłam Adama. On kocha mnie tak jak potrafi, a ja kocham go ze wszystkich sił swej namiętnej natury, co, jak przypuszczam, jest typowe dla mej młodości i płci. Kiedy zadaję sobie pytanie, dlaczego go kocham, dochodzę do wniosku, że nie wiem i nie pragnę wiedzieć. Przypuszczam więc, że ten rodzaj miłości nie jest wynikiem rozumowania ani statystyki, jak miłość do płazów i zwierząt. Myślę, że tak jest. Kocham niektóre ptaki dla ich śpiewu - lecz Adama nie dlatego kocham - nie, nie dlatego. Im więcej śpiewa, tym bardziej mnie to denerwuje. Proszę go jednak, by śpiewał, gdyż pragnę polubić wszystko, co go interesuje. Jestem pewna, że z czasem polubię ten śpiew, choć z początku nie mogłam go znieść, ale teraz mogę. Drażni to wprawdzie moje uszy, lecz nic nie szkodzi, i do tego można przywyknąć.
Nie kocham go dla jego inteligencji - nie, wcale nie dlatego. Nie należy winić go za rodzaj inteligencji, jaki posiada, gdyż sam go nie stworzył, jest taki, jakim stworzył go Bóg, i to wystarcza. Wiem, że kierowała tym mądra celowość. Z czasem jego inteligencja rozwinie się, chociaż nie sądzę, aby to nastąpiło szybko, zresztą nie ma pośpiechu, jest wystarczająco udany taki, jaki jest.
Nie kocham go z powodu jego subtelności ani pełnych wdzięku manier. Nie, ma pod tym względem braki, lecz jest wystarczająco udany taki, jaki jest, i robi wciąż postępy.
Nie kocham go z powodu jego zręczności - wcale nie dlatego. Przypuszczam, że jest zręczny, nie wiem tylko, dlaczego to przede mną ukrywa. Jedynie to sprawia mi przykrość. Na ogół jest ze mną szczery i otwarty, jestem pewna, że poza tym nie ukrywa przede mną niczego, Martwi mnie, że ma przede mną tajemnice i nieraz myśl o tym nie daje mi zasnąć, lecz postaram się o tym zapomnieć, by nic nie mąciło pełni mego szczęścia.
Nie kocham go z powodu jego wykształcenia - nie, nie dlatego. Jest samoukiem i ma mnóstwo wiadomości nie całkiem zgodnych z rzeczywistością.
Nie kocham go z powodu jego rycerskości - nie, nie dlatego. Nieraz krzyczy na mnie, lecz nie ma o to do niego pretensji, gdyż sądzę, że jest to cechą jego płci, której przecież sam nie stworzył. Oczywiście, sama nigdy nie podniosłabym na niego głosu - wolałabym raczej zginąć, lecz to również jest cechą mej płci, której nie stworzyłam - nie jest więc moją zasługą.
Więc dlaczego go kocham? Sądzę, że j e d y n i e d l a t e g o, i ż j e s t m ę ż c z y z n ą.
W głębi serca jest dobry i za to go kocham, lecz mogłabym go też kochać, gdyby taki nie był. Kochałabym go, gdyby mnie bił i obrzucał obelgami. Przypuszczam, że to typowe dla mojej płci.
Jest silny i przystojnym i za to go kocham, podziwiam i jestem z niego dumna, lecz mogłabym go kochać, gdyby był pozbawiony tych zalet. Gdyby był brzydkim kochałabym go; gdyby był rozbitkiem życiowym, kochałabym go, pracowała dla niego, harowałabym, modliła i czuwała przy jego łożu aż do śmierci.
Sądzę więc, że kocham go jedynie dlatego, że j e s t m ę ż c z y z n ą i n a l e ż y d o m n i e. Nie ma chyba innego powodu. Jest więc tak, jak już przedtem stwierdziłam: ten rodzaj miłości nie jest wynikiem rozumowania ani statystyki. Po prostu zjawia się nie wiadomo skąd - bez żadnych wyjaśnień. I nie są one potrzebne.
Tak myślę. Jestem jednak tylko dziewczyną - pierwszą, która dociekała tych spraw i być może z nieświadomości, z braku doświadczania nie zrozumiałam tego jak należy.
Mark Twain "Pamiętniki Adama i Ewy"
Dzieląc książki na te, które trzeba przeczytać lub te, które należy przeczytać i mieć, "Pamiętniki Adama i Ewy" zaliczam zdecydowanie do drugiej kategorii.
Książeczka jest krótka, ale piękna. Gdy myślę o tekstach o miłości ten, zacytowany wyżej, od razu pojawia się w mojej głowie jako jeden z wielu. Ale tylko ten, ze znanych mi tekstów, porusza tą tematykę z taką wnikliwością. Dodatkowo jest widziany z perspektywy kobiety co również często się nie zdarza.
Od dawna już wiemy, że "mężczyźni są z marsa a kobiety z wenus". Że są między nami różnice w postrzeganiu świata, w postrzeganiu otaczającej nas rzeczywistości. Ta krótka książeczka w zabawny acz wnikliwy sposób pokazuje te różnice.
To książka do której wracam, nad którą często medytuje.
To książka, którą po prostu trzeba przeczytać!
Moje "risotto"
Moje risotto albo właściwie potrawka z ryżem.
- Podsmażyłam cebulkę, bakłażana, marchewkę i cukinię.
- Dodałam mięsa mielonego, puszkę pomidorów
- Dużo przypraw: użyłam świeżej bazylii, tymianku i pietruszki. Dodałam imbir, zioła prowansalskie, kumin, dużo kurkumy i curry; garam masala i teva fry masala, trochę przyprawy na bazie suszonych pomidorów oraz odrobinę słodkiej papryki
- Ugotowałam ryż i dodałam do warzyw. Chwilę trzymałam na ogniu.
sobota, 24 listopada 2012
Samotność
In restless dreams I walked alone
Narrow streets of cobblestone,
'Neath the halo of a street lamp,
I turned my collar to the cold and damp
When my eyes were stabbed by the flash of a neon light
That split the night
And touched the sound of silence.
And in the naked light I saw
Ten thousand people, maybe more.
People talking without speaking,
People hearing without listening,
People writing songs that voices never share
And no one dared
Disturb the sound of silence.
Gdy myślę o samotności widzę siebie na końcu górskiego szlaku. Siebie spoglądająca w dół...
Samotną siebie zmęczeniem, trudem wspinaczki, satysfakcją, że udało się wejść na szczyt. Ale także oglądającą świat, który ciągle się zmienia. Świat efemeryczny. Przemijający. Uciekające gdzieś ciągle lata. Coraz większe drzewa za oknem, coraz starsze dziecko, coraz więcej zmarszczek na twarzy...
Samotność to też przeznaczenie. Świadomy wybór.
Narrow streets of cobblestone,
'Neath the halo of a street lamp,
I turned my collar to the cold and damp
When my eyes were stabbed by the flash of a neon light
That split the night
And touched the sound of silence.
And in the naked light I saw
Ten thousand people, maybe more.
People talking without speaking,
People hearing without listening,
People writing songs that voices never share
And no one dared
Disturb the sound of silence.
Gdy myślę o samotności widzę siebie na końcu górskiego szlaku. Siebie spoglądająca w dół...
Samotną siebie zmęczeniem, trudem wspinaczki, satysfakcją, że udało się wejść na szczyt. Ale także oglądającą świat, który ciągle się zmienia. Świat efemeryczny. Przemijający. Uciekające gdzieś ciągle lata. Coraz większe drzewa za oknem, coraz starsze dziecko, coraz więcej zmarszczek na twarzy...
Samotność to też przeznaczenie. Świadomy wybór.
piątek, 23 listopada 2012
Boś człowiekiem
Jeżeli poszukujesz wolności.
Jeżeli poznajesz nowe słońca.
Jeżeli ciągle rozwijasz w sobie pytanie;
Co to miłość?
Jeżeli przestrzeń przyjaźni to wieczność i jeszcze dłużej.
Jeżeli nie raz wykipi Ci mleko.
Jeżeli próbujesz odpowiedzieć na pytanie, jaki ma sens istnienie
komara.
Jeżeli nie zdejmujesz portretu cara, gdy na ulicy bolszewicy.
To dobrze.
Waldemar 2006 "BOŚ CZŁOWIEKIEM"
Dostałam wczoraj ten wiersz w liście od Pana Waldemara. Poruszył mnie. Uderzył w pewną strunę... Właściwie trudno mi komentować, bo to za bardzo osobiste.
Po prostu - Panie Waldemarze dziękuję za ten wiersz!
Jeżeli poznajesz nowe słońca.
Jeżeli ciągle rozwijasz w sobie pytanie;
Co to miłość?
Jeżeli przestrzeń przyjaźni to wieczność i jeszcze dłużej.
Jeżeli nie raz wykipi Ci mleko.
Jeżeli próbujesz odpowiedzieć na pytanie, jaki ma sens istnienie
komara.
Jeżeli nie zdejmujesz portretu cara, gdy na ulicy bolszewicy.
To dobrze.
Waldemar 2006 "BOŚ CZŁOWIEKIEM"
Dostałam wczoraj ten wiersz w liście od Pana Waldemara. Poruszył mnie. Uderzył w pewną strunę... Właściwie trudno mi komentować, bo to za bardzo osobiste.
Po prostu - Panie Waldemarze dziękuję za ten wiersz!
Ciasto - baton
Dzisiaj kolejny raz eksperymentowałam w kuchni. Przyszedł czas na słodkie 'co nieco'.
Do miski wlałam:
Wszystko wymieszałam, wlałam na blachę z pergaminem i wstawiłam do piekarnik na 130 stopni. Piekłam ok godzinę.
Robiłam to ciasto dzisiaj dwa razy z różnymi dodatkami. Jest smaczne i (niestety) bardzo słodkie. Ale na pewno bardziej zdrowe niż batony kupowane w sklepach! Stanowi też dla nich ciekawą alternatywę.
Do miski wlałam:
- słodzone mleko skondensowane
- kakao
- rodzynki
- suszoną żurawinę
- suszone śliwki
- suszone jabłka
- cynamon
- kokos
- pestki z dyni
- płatki owsiane
- płatki orkiszowe
- płatki z amarantusa i quinoi
- płatki żytnie
- otręby żytnie
- otręby owsiane
- płatki 7 zbóż
Wszystko wymieszałam, wlałam na blachę z pergaminem i wstawiłam do piekarnik na 130 stopni. Piekłam ok godzinę.
Robiłam to ciasto dzisiaj dwa razy z różnymi dodatkami. Jest smaczne i (niestety) bardzo słodkie. Ale na pewno bardziej zdrowe niż batony kupowane w sklepach! Stanowi też dla nich ciekawą alternatywę.
Wierzyć w sens
Gdy człowiek wierzy w sens tego, co robi, to nie w smak mu marnowanie czasu.
Kazuo Ishiguro "Pejzaż w kolorze sepii".
Skończyłam dzisiaj czytać książkę "Pejzaż w kolorze sepii". Fascynuje mnie twórczość Kazuo Ishiguro i postanowiłam nadrobić swoje poważne braki czytelnicze w tym zakresie.
Ta książka jest debiutem powieściowym Ishiguro. Czyta się ją szybko i przyjemnie. Trochę jednak brakuje mi na końcu puenty a także mocnego przesłania. Czytając (a raczej słuchając audiobooka) "Nie opuszczaj mnie", tego samego autora, byłam poruszona. Książka mną mocno wstrząsnęła. Pokazała pewien problem etyczny, który za niedługo może być całkiem realny. Takiego poruszenia i takich emocji oczekiwałam także po "Pejzażu". Niestety na próżno. Mam pewien niedosyt po jej przeczytaniu. Mimo wszystko ten zakup to nie były zmarnowane pieniądze i stracony czas.
Podoba mi się bardzo powyższy cytat. Jeśli człowiek ma wizję, wierzy w sens wykonywanych czynności to robi to z pasją i radością. Wtedy praca nie jest problemem i 'odrobieniem pańszczyzny'. Wtedy praca, którą się wykonuje staje się sensem samym w sobie. Chociaż może się mylę?
Kazuo Ishiguro "Pejzaż w kolorze sepii".
Skończyłam dzisiaj czytać książkę "Pejzaż w kolorze sepii". Fascynuje mnie twórczość Kazuo Ishiguro i postanowiłam nadrobić swoje poważne braki czytelnicze w tym zakresie.
Ta książka jest debiutem powieściowym Ishiguro. Czyta się ją szybko i przyjemnie. Trochę jednak brakuje mi na końcu puenty a także mocnego przesłania. Czytając (a raczej słuchając audiobooka) "Nie opuszczaj mnie", tego samego autora, byłam poruszona. Książka mną mocno wstrząsnęła. Pokazała pewien problem etyczny, który za niedługo może być całkiem realny. Takiego poruszenia i takich emocji oczekiwałam także po "Pejzażu". Niestety na próżno. Mam pewien niedosyt po jej przeczytaniu. Mimo wszystko ten zakup to nie były zmarnowane pieniądze i stracony czas.
Podoba mi się bardzo powyższy cytat. Jeśli człowiek ma wizję, wierzy w sens wykonywanych czynności to robi to z pasją i radością. Wtedy praca nie jest problemem i 'odrobieniem pańszczyzny'. Wtedy praca, którą się wykonuje staje się sensem samym w sobie. Chociaż może się mylę?
czwartek, 22 listopada 2012
Moje życie
Moje życie, albo cudze. Najpewniej jakieś wymyślone. Ulepione z lektur, niespełnień, starych filmów, niedokończonych wojen, zasłyszanych legend, niewyśnionych snów. Moje życie. Kotlet z białka i kosmicznego pyłu.
Tadeusz Konwicki „Mała apokalipsa”
Moje życie. Moje lęki. Moje koszmary. Moje obawy. Moja niepewność. Mój ból. Moja prawda. Moje problemy. Moje marzenia. Mój idealny świat.
Moje istnienie. Moje nieistnienie...
Tadeusz Konwicki „Mała apokalipsa”
Moje życie. Moje lęki. Moje koszmary. Moje obawy. Moja niepewność. Mój ból. Moja prawda. Moje problemy. Moje marzenia. Mój idealny świat.
Moje istnienie. Moje nieistnienie...
środa, 21 listopada 2012
Kasza & groch
Jutro na śniadanie kolejny eksperyment. Gotuję kaszę jęczmienną i groch. Kasza ma być ugotowana na sypko. Do miękkiego grochu dodam czosnek, przyprawy i oliwę. Następnie wszystko zmiksuje i poleję tym kaszę. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Dzisiejsze śniadanko składające się z kaszy gryczanej i sosu było bardo smaczne i pożywne! Takie ciepłe śniadania w tak nieprzyjemną pogodę są jak balsam dla duszy i ciała.
Dzisiejsze śniadanko składające się z kaszy gryczanej i sosu było bardo smaczne i pożywne! Takie ciepłe śniadania w tak nieprzyjemną pogodę są jak balsam dla duszy i ciała.
Kot
Koty były hodowane w celu wzmocnienia praktycznie jednej tylko cechy, czyli ogólnej
kotowatości. Wszystkie są więc potencjalnie Prawdziwe. Prawdziwość to styl życia.
Terry Pratchett „Kot w stanie czystym”
Z głośników leci Bach a w domu siedzi kot. Siedzi i się łasi. Kot nazywa się Miau. Takie imię wybrał dla niego Pucio.
Kot właściwie nie jest nasz. Ale od pewnego dnia zaczął często nas odwiedzać. Przychodził po coś do jedzenia, po to żeby go pogłaskać i szedł własną drogą. Do mieszkania wszedł tylko raz. Do czasu...
Wczoraj kot przyłapał nas z Puciem jak wracaliśmy z przedszkola. Przyszedł się przywitać a potem przemknął do klatki schodowej. Z klatki schodowej próbowałam go wyprosić ale wtedy chyłkiem czmychnął za Puciem do mieszkania. I nie chciał wyjść. Udało się go wyprowadzić po kilku godzinach.
Dzisiaj Miał znowu przyszedł. Dostał na balkonie porcję głasków i coś do zjedzenia i poszedł. Potem wrócił i w dość jednoznaczny i oczywisty sposób żądał żeby go wpuścić do mieszkania!
W obawie o stan moskitier w oknach wpuściłam go do domu. I teraz Miał śpi sobie zwinięty w kłębek na kanapie i ani myśli wychodzić na listopadową szarugę.
kotowatości. Wszystkie są więc potencjalnie Prawdziwe. Prawdziwość to styl życia.
Terry Pratchett „Kot w stanie czystym”
Z głośników leci Bach a w domu siedzi kot. Siedzi i się łasi. Kot nazywa się Miau. Takie imię wybrał dla niego Pucio.
Kot właściwie nie jest nasz. Ale od pewnego dnia zaczął często nas odwiedzać. Przychodził po coś do jedzenia, po to żeby go pogłaskać i szedł własną drogą. Do mieszkania wszedł tylko raz. Do czasu...
Wczoraj kot przyłapał nas z Puciem jak wracaliśmy z przedszkola. Przyszedł się przywitać a potem przemknął do klatki schodowej. Z klatki schodowej próbowałam go wyprosić ale wtedy chyłkiem czmychnął za Puciem do mieszkania. I nie chciał wyjść. Udało się go wyprowadzić po kilku godzinach.
Dzisiaj Miał znowu przyszedł. Dostał na balkonie porcję głasków i coś do zjedzenia i poszedł. Potem wrócił i w dość jednoznaczny i oczywisty sposób żądał żeby go wpuścić do mieszkania!
W obawie o stan moskitier w oknach wpuściłam go do domu. I teraz Miał śpi sobie zwinięty w kłębek na kanapie i ani myśli wychodzić na listopadową szarugę.
wtorek, 20 listopada 2012
Medycyna chińska
Byłam dzisiaj u lekarza medycyny chińskiej. To była trzecia wizyta, druga akupunktura. Nie wiem jak to jest ale po tych wizytach i akupunkturze czuje się jak po dopalaczach. Nagle dostaje zastrzyk energii i chęć do zrobienia czegoś wokół siebie
Dzisiaj skończyło się (znowu) na gotowaniu. Zupa - krem marchwiowy (obiecany wczoraj Puciowi), na drugie placki ziemniaczane z sosem grzybowym. A także śniadanie na jutro: ugotowałam kasze gryczaną, osobno poddusiłam cebulkę z kilkoma marchewkami. Doprawiłam to wszystko świeżą kolendrą, pietruszką i tymiankiem. Dodałam ziół prowansalskich, garam masala i teva fry masala. Do tego dodałam szczyptę kurkumy. Smakuje rewelacyjnie. Jutro tylko podgrzeje i będzie pyszne ciepłe śniadanie (kolejna inspiracja kuchnią Adusi).
Mój parapetowy zielnik dzięki mojemu nagłemu i niezrozumiałemu mi zamiłowaniu do spędzania wolnego czasu w kuchni, wygląda już całkiem pokaźnie i powoli zaczyna brakować miejsca na kolejne zioła. Mam już: kolendrę, tymianek, rozmaryn, bazylię, pietruszkę, miętę i lubczyk. I na razie chyba na tym poprzestanę.
Dzisiaj skończyło się (znowu) na gotowaniu. Zupa - krem marchwiowy (obiecany wczoraj Puciowi), na drugie placki ziemniaczane z sosem grzybowym. A także śniadanie na jutro: ugotowałam kasze gryczaną, osobno poddusiłam cebulkę z kilkoma marchewkami. Doprawiłam to wszystko świeżą kolendrą, pietruszką i tymiankiem. Dodałam ziół prowansalskich, garam masala i teva fry masala. Do tego dodałam szczyptę kurkumy. Smakuje rewelacyjnie. Jutro tylko podgrzeje i będzie pyszne ciepłe śniadanie (kolejna inspiracja kuchnią Adusi).
Mój parapetowy zielnik dzięki mojemu nagłemu i niezrozumiałemu mi zamiłowaniu do spędzania wolnego czasu w kuchni, wygląda już całkiem pokaźnie i powoli zaczyna brakować miejsca na kolejne zioła. Mam już: kolendrę, tymianek, rozmaryn, bazylię, pietruszkę, miętę i lubczyk. I na razie chyba na tym poprzestanę.
poniedziałek, 19 listopada 2012
Upewnij się, że wybierasz samodzielnie
Nieważne, kim jesteś I co z tobą zrobiono. Prędzej czy później zyskasz prawo wyboru. Jesteś czymś więcej niż tylko sumą swoich części... Nieważne jak doszło do twoich urodzin, jak do tej chwili toczyło się twoje życie! Masz oczy, masz mózg i skalę wartości. Nie pozwól, by ktokolwiek cię oszukał, nawet ja. A kiedy nadejdzie czas, jeśli nadejdzie, upewnij się, że wybierasz samodzielnie. Nic co działo się wcześniej, nie będzie wtedy miało znaczenia.
Roger Zelazny „Książe chaosu”
Tylko skąd mamy wiedzieć, że wybieramy samodzielnie? Że to tylko nasz wybór? Że nie wpłynął na niego osąd innych ludzi?
Żyjemy w świecie zależności. Często nawet bezwiednie bierzemy prawdy innych ludzi za swoje. I nawet nie dajemy sobie prawa do tego, żeby żyć po swojemu. Bo już ani nie pamiętamy, ani nie umiemy tak żyć.
Czasami łatwiej postępować tak jak od nas tego oczekuje świat. Tylko czy na końcu będziemy mieli pretensję do siebie czy do świata, że życie okazało się inne niż tego oczekiwaliśmy?
Roger Zelazny „Książe chaosu”
Tylko skąd mamy wiedzieć, że wybieramy samodzielnie? Że to tylko nasz wybór? Że nie wpłynął na niego osąd innych ludzi?
Żyjemy w świecie zależności. Często nawet bezwiednie bierzemy prawdy innych ludzi za swoje. I nawet nie dajemy sobie prawa do tego, żeby żyć po swojemu. Bo już ani nie pamiętamy, ani nie umiemy tak żyć.
Czasami łatwiej postępować tak jak od nas tego oczekuje świat. Tylko czy na końcu będziemy mieli pretensję do siebie czy do świata, że życie okazało się inne niż tego oczekiwaliśmy?
niedziela, 18 listopada 2012
Kawa Zbożowa
No i stało się. Kupiłam kawę zbożową. Orkiszową. Moje kochane osiedlowe koleżanki na każdej imprezce częstują kawusią zbożową a ja nigdy nie mam. Do tej pory mi nie smakowała. Ale cóż zrobić... lekarz medycyny chińskiej zabronił pić małej czarnej kofeinowej więc szukam substytutu.
Kupiłam więc kawę zbożową i popijam ją od wczoraj z moimi chłopakami na zmianę z zieloną herbatą. I tak myślę o tym, jak bardzo ten produkt był przez mnie znienawidzony w dzieciństwie. Jak na każdych koloniach, obozach, wyjazdach dawali nam do picia to 'coś'. I jak to życie czasami zatacza koło.
A na stole? Na stole stoi babka drożdżowa i bezy domowej roboty oraz dwa imbryczki i dwa rodzaje filiżanek - z zieloną herbatką i z kawusią orkiszową.
Polecam ten zestaw na listopadowe niedzielne, senne popołudnie.
Kupiłam więc kawę zbożową i popijam ją od wczoraj z moimi chłopakami na zmianę z zieloną herbatą. I tak myślę o tym, jak bardzo ten produkt był przez mnie znienawidzony w dzieciństwie. Jak na każdych koloniach, obozach, wyjazdach dawali nam do picia to 'coś'. I jak to życie czasami zatacza koło.
A na stole? Na stole stoi babka drożdżowa i bezy domowej roboty oraz dwa imbryczki i dwa rodzaje filiżanek - z zieloną herbatką i z kawusią orkiszową.
Polecam ten zestaw na listopadowe niedzielne, senne popołudnie.
sobota, 17 listopada 2012
Listopad to niekochana kobieta
Listopad to niekochana kobieta
co narzeka narzeka narzeka
rozpuściła włosy przed lustrem
i na nic już nie czeka
przeczytała wszystkie listy z drzew
w żadnym nie znalazła nic dla siebie
rozrzucone leżą u jej stóp
wiatr roznosi je po ziemi i po niebie
popatrzyła w gwiazdy a tam smutki
już na resztę życia jej pisane
więc zaniosła się wariackim śmiechem
żeby nikt nie wiedział co jest grane
Józef Baran
Lubię ten tekst. Szczególnie w tym okresie późno jesienno - zimowym. Często chodzi mi po głowie. Czuję go. Jest jakby mój.
Popatrzyłam w gwiazdy a tam smutki
już na resztę życia mi pisane
więc zaniosłam się wariackim śmiechem
żeby nikt nie wiedział co jest grane
...
co narzeka narzeka narzeka
rozpuściła włosy przed lustrem
i na nic już nie czeka
przeczytała wszystkie listy z drzew
w żadnym nie znalazła nic dla siebie
rozrzucone leżą u jej stóp
wiatr roznosi je po ziemi i po niebie
popatrzyła w gwiazdy a tam smutki
już na resztę życia jej pisane
więc zaniosła się wariackim śmiechem
żeby nikt nie wiedział co jest grane
Józef Baran
Lubię ten tekst. Szczególnie w tym okresie późno jesienno - zimowym. Często chodzi mi po głowie. Czuję go. Jest jakby mój.
Popatrzyłam w gwiazdy a tam smutki
już na resztę życia mi pisane
więc zaniosłam się wariackim śmiechem
żeby nikt nie wiedział co jest grane
...
piątek, 16 listopada 2012
Mała czarna
Kupiłam dzisiaj kawę w sklepie osiedlowym. Mieszankę arabiki. 7 dkg - 7 zł. Ilość niewielka ale starczy do rytuału. Lubię kawę. Kiedyś służyła mi tylko do pobudzenia zmysłów ale piłam ją bez przyjemności. Teraz lubię ją degustować.
Lubię też bardzo arabikę. Poprosiłam w sklepie o niemieloną. Zmieliłam sobie w domu porcję po czym zaparzyłam aromatyczną małą czarną. Od mielenia i parzenia w domu unosi się piękny aromat. Brakuje tylko ciasta - które zaraz upiekę.
Ręczne mielenie kawy mnie uspakaja. Pomaga walczyć z otaczającymi mnie demonami. Daje chwilę ukojenia. Jak dobrze, że istnieją jeszcze młynki do kawy, że nie są już tylko eksponatami muzealnymi! Jak dobrze, że nad kawą można nadal odprawić swój własny rytuał, swoje własne czary.
Lubię też bardzo arabikę. Poprosiłam w sklepie o niemieloną. Zmieliłam sobie w domu porcję po czym zaparzyłam aromatyczną małą czarną. Od mielenia i parzenia w domu unosi się piękny aromat. Brakuje tylko ciasta - które zaraz upiekę.
Ręczne mielenie kawy mnie uspakaja. Pomaga walczyć z otaczającymi mnie demonami. Daje chwilę ukojenia. Jak dobrze, że istnieją jeszcze młynki do kawy, że nie są już tylko eksponatami muzealnymi! Jak dobrze, że nad kawą można nadal odprawić swój własny rytuał, swoje własne czary.
środa, 14 listopada 2012
Dobro i zło
Dobro i zło należy pamiętać wiecznie. Dobro, ponieważ wspomnienie, że kiedyś nam je wyświadczono, uszlachetnia nas. Zło, ponieważ od chwili, w której nam je wyrządzono, spoczywa na nas obowiązek odpłacenia zań dobrem.
Mikołaj Gogol
Spoglądając wstecz o kilka, kilkanaście tygodni zauważam jak dużo dobrego spotkało mnie od innych ludzi. Ile pomocy, życzliwości, zrozumienia. Ile rąk się wyciągnęło kiedy potrzebowałam pomocy. "Przyjaciół poznaje się w biedzie" jak mówi stare porzekadło.
Ten okres przyniósł też kilka rozczarowań ludźmi, bo ten trudny dla mnie czas poddał ich weryfikacji. Poznałam na ile uważają się za bliskie mi osoby a na ile rzeczywiście nimi są.
Najważniejsze, że w tym kryzysie i tym przełomie w którym nadal jestem, odkryłam że są wokół mnie życzliwe osoby. Że moje przeświadczenie, że jestem zupełnie sama było błędne. To ważna nauka!
Mikołaj Gogol
Spoglądając wstecz o kilka, kilkanaście tygodni zauważam jak dużo dobrego spotkało mnie od innych ludzi. Ile pomocy, życzliwości, zrozumienia. Ile rąk się wyciągnęło kiedy potrzebowałam pomocy. "Przyjaciół poznaje się w biedzie" jak mówi stare porzekadło.
Ten okres przyniósł też kilka rozczarowań ludźmi, bo ten trudny dla mnie czas poddał ich weryfikacji. Poznałam na ile uważają się za bliskie mi osoby a na ile rzeczywiście nimi są.
Najważniejsze, że w tym kryzysie i tym przełomie w którym nadal jestem, odkryłam że są wokół mnie życzliwe osoby. Że moje przeświadczenie, że jestem zupełnie sama było błędne. To ważna nauka!
Poranne spotkanie przy gofrach
Na początek trzeba zaprosić koleżanki na poranne goferki. Następnie wstać z łóżeczka odpowiednio wcześnie żeby wszystko przygotować. Jeśli zapomnimy nastawić budzika przyda się w domu trzylatek chcący iść do przedszkola!
W przypadku braku wszystkich składników trzeba wstać na tyle wcześnie żeby prócz porannych zabiegów higienicznych zdążyć również do osiedlowego sklepu.
Na gofry potrzebujemy:
Po tak przygotowanych gofrach robimy herbatkę / kawkę i zasiadamy przy wspólnym stole podając co chwilę ciepłe goferki. Możemy zając się rozmową w miłym towarzystwie, aniołami i czarowaniem!
W przypadku braku wszystkich składników trzeba wstać na tyle wcześnie żeby prócz porannych zabiegów higienicznych zdążyć również do osiedlowego sklepu.
Na gofry potrzebujemy:
- 1 szklankę mleka,
- 1 szklanka mąki,
- pół łyżeczki proszku do pieczenia
- 3 łyżki oleju
- 2 jajka
- cukier waniliowy
Po tak przygotowanych gofrach robimy herbatkę / kawkę i zasiadamy przy wspólnym stole podając co chwilę ciepłe goferki. Możemy zając się rozmową w miłym towarzystwie, aniołami i czarowaniem!
wtorek, 13 listopada 2012
Post kuchenny
Właśnie mija kolejny dzień spędzony przeze mnie głównie w kuchni. Przyszła Adusia (moje guru w kwestii pieczenia i gotowania).
Na tapetę wzięłyśmy: pierogi ruskie, pierogi z mąki orkiszowej ze szpinakiem i kaszą gryczaną oraz pierogi z zieloną soczewicą (ta wersja po pierwszej próbie została przełożona na inny dzień).
Dodatkowo pasteryzowałam fasolkę szparagową i robiłam 'Eko' ciasto wg przepisu (oczywiście) Adusi.
Przepis na ciasto:
Po południu spotkałam się z Asią. I w końcu mogłam ją poczęstować dwudaniowym obiadem. Dałam też na skosztowanie moją śniadaniową zupkę ryżową oraz poczęstowałam ciastem. Na reszcie odnoszę w kuchni jakieś sukcesy i mogę się pochwalić coraz większymi (chociaż nadal niestety miernymi) umiejętnościami.
Na tapetę wzięłyśmy: pierogi ruskie, pierogi z mąki orkiszowej ze szpinakiem i kaszą gryczaną oraz pierogi z zieloną soczewicą (ta wersja po pierwszej próbie została przełożona na inny dzień).
Dodatkowo pasteryzowałam fasolkę szparagową i robiłam 'Eko' ciasto wg przepisu (oczywiście) Adusi.
Przepis na ciasto:
- mąka orkiszowa
- masło
- trochę wody
- cukier
- mielone migdały lub sezam.
Po południu spotkałam się z Asią. I w końcu mogłam ją poczęstować dwudaniowym obiadem. Dałam też na skosztowanie moją śniadaniową zupkę ryżową oraz poczęstowałam ciastem. Na reszcie odnoszę w kuchni jakieś sukcesy i mogę się pochwalić coraz większymi (chociaż nadal niestety miernymi) umiejętnościami.
poniedziałek, 12 listopada 2012
Pożywne śniadanko
Moi mężczyźni postawili dzisiaj weto. Zrób nam proszę jutro na śniadanie coś innego niż owsiankę, ale ma być na ciepło! - poprosił rano mąż.
No i zrobiłam. Skorzystałam z przepisów, które dostałam kiedyś od Adusi.
Gotowałam ryż prawie 4 godziny w proporcjach 1:6 (wg medycyny chińskiej długie gotowanie ma działanie wzmacniające).
Uprażyłam kaszę jaglaną, dodałam do niej ciepłego ryżu. Następnie dodałam pokrojone jabłko, cynamon, rodzynki, suszoną żurawinę, trochę gorzkiego kakaa, cukier waniliowy i miód. Na koniec dodałam kilka kropel słodkiej śmietanki.
Jutro tylko rano podgotuje i będzie pyszne, ciepłe śniadanko!
Smak ma lepszy niż się spodziewałam. To naprawdę jest dobre! Słodkie, ciepłe i pożywne!
No i zrobiłam. Skorzystałam z przepisów, które dostałam kiedyś od Adusi.
Gotowałam ryż prawie 4 godziny w proporcjach 1:6 (wg medycyny chińskiej długie gotowanie ma działanie wzmacniające).
Uprażyłam kaszę jaglaną, dodałam do niej ciepłego ryżu. Następnie dodałam pokrojone jabłko, cynamon, rodzynki, suszoną żurawinę, trochę gorzkiego kakaa, cukier waniliowy i miód. Na koniec dodałam kilka kropel słodkiej śmietanki.
Jutro tylko rano podgotuje i będzie pyszne, ciepłe śniadanko!
Smak ma lepszy niż się spodziewałam. To naprawdę jest dobre! Słodkie, ciepłe i pożywne!
niedziela, 11 listopada 2012
Miejsce, którego nie ma!
Wakacje 2009 r. Piąty miesiąc ciąży. Jesteśmy z mężem na wakacjach w Łebie. Idziemy na spacer i przypadkowo odkrywamy cudowne, urokliwe miejsce. Rozwalający się pomost na jeziorze Sarbsko. Nie da się na niego wejść, bo jest w połowie zapadnięty.
Zrobiliśmy kilka zdjęć, zachwycaliśmy się widokiem i wróciliśmy do hotelu. Zdjęcie tego pomostu widnieje teraz na moim blogu. Mam do niego szczególny sentyment.
A pomost? Byliśmy go obejrzeć rok później. Z pomostu nie została nawet jedna deska. Zniknął. Zapadł się pod wodę niczym Atlantyda
To zdjęcie jest dla mnie symboliczne. Pokazuje, że pewne rzeczy przemijają nieodwracalnie. I takie momenty trzeba łapać, żeby potem można się było nimi cieszyć!
Zrobiliśmy kilka zdjęć, zachwycaliśmy się widokiem i wróciliśmy do hotelu. Zdjęcie tego pomostu widnieje teraz na moim blogu. Mam do niego szczególny sentyment.
A pomost? Byliśmy go obejrzeć rok później. Z pomostu nie została nawet jedna deska. Zniknął. Zapadł się pod wodę niczym Atlantyda
To zdjęcie jest dla mnie symboliczne. Pokazuje, że pewne rzeczy przemijają nieodwracalnie. I takie momenty trzeba łapać, żeby potem można się było nimi cieszyć!
11 listopad kulinarnie
Przyjechała dzisiaj do nas Malwa. Pogoda była piękna więc spacerowaliśmy po Krakowie. Przemarsz i paradę udało nam się szczęśliwie ominąć.
A kulinarnie? Gość w dom - Bóg w dom. W końcu jak w niedzielę u przeciętnej polskiej rodziny. Pomidorówka z ryżem, kotlety schabowe z kiszoną kapustą (oczywiście od Pani Irenki z Kleparza) i buraczki od Aduni. Do tego ziemniaczki (nie solone).
Deser - inwencja własna.
A kulinarnie? Gość w dom - Bóg w dom. W końcu jak w niedzielę u przeciętnej polskiej rodziny. Pomidorówka z ryżem, kotlety schabowe z kiszoną kapustą (oczywiście od Pani Irenki z Kleparza) i buraczki od Aduni. Do tego ziemniaczki (nie solone).
Deser - inwencja własna.
- Galaretka o smaku maliny i czarnego bzu (zrobiona z własnego soczku)
- Pokrojone owoce (kaki, mandarynki, winogrona, kiwi).
- Zmielone: żurawina, rodzynki, orzechy laskowe i migdały.
- bita śmietana posłodzona po ubiciu cukrem pudrem i do części dodane kakao.
- Czekolada
- olejek pomarańczowy - wyrób własny
- kandyzowane pomarańcze - wyrób własny
sobota, 10 listopada 2012
Być kobietą...
Być kobietą, być kobietą - marzę ciągle będąc dzieckiem,
być kobietą, bo kobiety są występne i zdradzieckie...
Być kobietą, być kobietą - oszukiwać, dręczyć, zdradzać
nawet, gdyby komuś miało to przeszkadzać.
być kobietą, bo kobiety są występne i zdradzieckie...
Być kobietą, być kobietą - oszukiwać, dręczyć, zdradzać
nawet, gdyby komuś miało to przeszkadzać.
Tak śpiewała przed laty Alicja Majewska. Co znaczy współcześnie 'być kobietą'? Jak realizować siebie, robić karierę i do tego wszystkiego być perfekcyjną panią domu i wspaniałą, szczęśliwą matką? Jak nauczyć się tego jak być kobietą w ciągle zmieniającym się świecie?
Kilka lat temu koleżanka dwa razy w roku, przed świętami robiła 'babskie' imprezy. Piekłyśmy ciasteczka, śpiewały piosenki, popijałyśmy naleweczki lub czerwone i winko i po prostu byłyśmy ze sobą. Potem urwał nam się kontakt i długo, długo nic.
Od prawie dwóch lat mam nowe, tym razem osiedlowe przyjaciółki z którymi od czasu do czasu organizujemy sobie warsztaty 'w kobiecym kręgu'. Przynosimy słodycze, jedzonko, popijamy pyszną herbatkę, kawkę zbożową i od czasu do czasu coś mocniejszego. Wróżymy sobie z kart z aniołami, zwierzamy się ze swoich problemów, żalów, niepewności. Po prostu jesteśmy razem! Uczymy się od siebie tego jak być sobą, jak się spełniać i sobie radzić z przeciwnościami losu. Taka przyjaźń jest bezcenna!
piątek, 9 listopada 2012
Listopad
Listopad. Za oknem pogoda...listopadowa. Nie lubię tego miesiąca. Dni stają się coraz krótsze i nie ma na co czekać. W grudniu panuje już atmosfera świąteczna. W styczniu dni się już wydłużają więc idzie ku lepszemu. A listopad? Szkoda, że nie można go wyciąć z kalendarza!
Jedyne co lubię w tym miesiącu do święto Wszystkich Świętych. Lubię tą atmosferę zadumy, tysiące zniczy palących się na grobach. Lubię spacerować po cmentarzu szczególnie po zapadnięciu zmroku. Lubię ten zapach rozchodzący się w koło.
Jedyne co lubię w tym miesiącu do święto Wszystkich Świętych. Lubię tą atmosferę zadumy, tysiące zniczy palących się na grobach. Lubię spacerować po cmentarzu szczególnie po zapadnięciu zmroku. Lubię ten zapach rozchodzący się w koło.
czwartek, 8 listopada 2012
Makaron z sosem bolognese - czyli co dzisiaj kuchnia serwuje
Składniki:
Żeby przygotować ten pyszny sos należy obrać kilka marchewek i pokroić je w kostkę.
Pokroić seler naciowy i cebulę.
Na patelni smażymy na oliwie marchewkę, dodajemy około połowy selera i cebulę. Gotujemy kilka minut.
Dodajemy mięso mielone, pomidory z puszki (lub przecier domowej roboty), trochę bulionu i białego wina.
smażymy. Pod koniec dodajemy resztę selera naciowego.
Doprawiamy solą, pieprzem, rozmarynem, tymiankiem i bazylią
Podajemy z makaronem na który możemy zetrzeć kawałek żółtego sera lub kulkę sera mozzarella.
- 1-2 marchewki
- seler naciowy (wg uznania. minimum 2 łodygi)
- cebula
- mięso mielone
- pomidory z puszki
- szklanka bulionu
- szklanka białego wina
- ser mozzarella
- tymianek, rozmaryn, bazylia, pieprz
Żeby przygotować ten pyszny sos należy obrać kilka marchewek i pokroić je w kostkę.
Pokroić seler naciowy i cebulę.
Na patelni smażymy na oliwie marchewkę, dodajemy około połowy selera i cebulę. Gotujemy kilka minut.
Dodajemy mięso mielone, pomidory z puszki (lub przecier domowej roboty), trochę bulionu i białego wina.
smażymy. Pod koniec dodajemy resztę selera naciowego.
Doprawiamy solą, pieprzem, rozmarynem, tymiankiem i bazylią
Podajemy z makaronem na który możemy zetrzeć kawałek żółtego sera lub kulkę sera mozzarella.
Od czego zacząć?
Od pewnego czasu zastanawiałam się nad założeniem nowego bloga. Ochota była spora, ale o czym pisać, żeby miało to jakiś sens, żeby nie było to powieleniem innych blogów pisanych w próżnię?
Po zastanowieniu doszłam do wniosku że będzie to blog, rodzaj pamiętnika, w którym pisać będę o moich fascynacjach książkowych, odkryciach muzycznych, wierszach które mnie poruszyły, przepisach kulinarnych ale także o różnych sytuacjach z 'życia wziętych'. Będzie też co nieco o modzie - na czym nie ukrywam znam się nie najlepiej. Blog więc będzie po trochu o wszystkim.
A co tak naprawdę z niego wyjdzie i czy w ogóle będzie dla kogoś ciekawy - czas pokaże!
Po zastanowieniu doszłam do wniosku że będzie to blog, rodzaj pamiętnika, w którym pisać będę o moich fascynacjach książkowych, odkryciach muzycznych, wierszach które mnie poruszyły, przepisach kulinarnych ale także o różnych sytuacjach z 'życia wziętych'. Będzie też co nieco o modzie - na czym nie ukrywam znam się nie najlepiej. Blog więc będzie po trochu o wszystkim.
A co tak naprawdę z niego wyjdzie i czy w ogóle będzie dla kogoś ciekawy - czas pokaże!
Subskrybuj:
Posty (Atom)