No i stało się. Kupiłam kawę zbożową. Orkiszową. Moje kochane osiedlowe koleżanki na każdej imprezce częstują kawusią zbożową a ja nigdy nie mam. Do tej pory mi nie smakowała. Ale cóż zrobić... lekarz medycyny chińskiej zabronił pić małej czarnej kofeinowej więc szukam substytutu.
Kupiłam więc kawę zbożową i popijam ją od wczoraj z moimi chłopakami na zmianę z zieloną herbatą. I tak myślę o tym, jak bardzo ten produkt był przez mnie znienawidzony w dzieciństwie. Jak na każdych koloniach, obozach, wyjazdach dawali nam do picia to 'coś'. I jak to życie czasami zatacza koło.
A na stole? Na stole stoi babka drożdżowa i bezy domowej roboty oraz dwa imbryczki i dwa rodzaje filiżanek - z zieloną herbatką i z kawusią orkiszową.
Polecam ten zestaw na listopadowe niedzielne, senne popołudnie.
A masz jeszcze prawdziwą kawę na moje wizyty?
OdpowiedzUsuńOczywiście, że mam!! Wyobrażasz sobie mój dom bez czarnej, aromatycznej kawy z ekspresu?
OdpowiedzUsuńAle orkiszowa też jest dobra!
mmmm z bitą śmietaną :) Do tego ciasteczka, dużo ciasteczek :)
OdpowiedzUsuńMam ciasteczka i śmietankę do ubicia! Bardzo niezdrowo i bardzo dużo kalorii!:D
OdpowiedzUsuń