O moje niechęci do listopada wiedzą wszyscy. Od jakiegoś czasu robię sobie więc postanowienie listopadowe, żeby jakoś ten miesiąc przetrwać. Postanowienie się nie zmienia i z roku na rok brzmi tak samo: Napić się grzanego wina gdzieś na mieście.
I co? I jeszcze nigdy mi się nie udało tego postanowienia spełnić.
Albo lekarstwa i zakaz picia alkoholu, albo jestem samochodem, albo zwyczajnie nie mam okazji. W tym roku postanowienie (jak zawsze) zostaje przesunięte na czas bliżej nieokreślony, bo szanse na jego zrealizowanie do końca miesiąca oscylują w okolicy zera.
http://krakow.jakdojade.pl/ - sprawdzasz jak możesz wrócić, kupujesz odpowiedni bilet, umawiasz się z kimś (proponuję siebie) i idziesz na wino :)
OdpowiedzUsuńAle w listopadzie już nie zdążę...
OdpowiedzUsuńChociaż pomysł mi się podoba!
Listopad jest jeszcze jutro i w piątek:)
OdpowiedzUsuńAle wieczorem wyjść nie dam rady!
OdpowiedzUsuń