Byłam dzisiaj u lekarza medycyny chińskiej. To była trzecia wizyta, druga akupunktura. Nie wiem jak to jest ale po tych wizytach i akupunkturze czuje się jak po dopalaczach. Nagle dostaje zastrzyk energii i chęć do zrobienia czegoś wokół siebie
Dzisiaj skończyło się (znowu) na gotowaniu. Zupa - krem marchwiowy (obiecany wczoraj Puciowi), na drugie placki ziemniaczane z sosem grzybowym. A także śniadanie na jutro: ugotowałam kasze gryczaną, osobno poddusiłam cebulkę z kilkoma marchewkami. Doprawiłam to wszystko świeżą kolendrą, pietruszką i tymiankiem. Dodałam ziół prowansalskich, garam masala i teva fry masala. Do tego dodałam szczyptę kurkumy. Smakuje rewelacyjnie. Jutro tylko podgrzeje i będzie pyszne ciepłe śniadanie (kolejna inspiracja kuchnią Adusi).
Mój parapetowy zielnik dzięki mojemu nagłemu i niezrozumiałemu mi zamiłowaniu do spędzania wolnego czasu w kuchni, wygląda już całkiem pokaźnie i powoli zaczyna brakować miejsca na kolejne zioła. Mam już: kolendrę, tymianek, rozmaryn, bazylię, pietruszkę, miętę i lubczyk. I na razie chyba na tym poprzestanę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz