Właściwie niczego nie świętowaliśmy. Unikaliśmy miasta bojąc się zamieszek i pochodów.
Poszliśmy do naszej ulubionej Via Caffe, wypiliśmy pyszną kawę a Pucio kakao. Tam Pan Dominik dał nam kotyliony w których dumnie paradowaliśmy cały dzień.
Szkoda, że to nasze tak ważne w końcu święto kojarzy się moim znajomym i najbliższym z brzydką listopadową pogodą i zamieszkami na ulicach. Nie mogłoby być radośnie, wesoło i ciepło (przynajmniej w sercach)? Przecież naprawdę mamy co świętować i z czego być dumni!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz