sobota, 30 listopada 2013

The Avengers

I kolejny komiksowy film polecany przez moją siostrę. Ten dało się obejrzeć! Ba, był nawet całkiem ciekawy. Była akcja, przystojny książę, przystojny facet z młotem (czyżby Thor?), kilku super bohaterów (w tym niestety kapitan Ameryka w swoim 'cudownym' uniformie). Ale przynajmniej było na kogo popatrzeć.

Film był bardziej w moim stylu niż "Captain America", chociaż oczywiście "Avengers" nie należą do nurtu filmów ambitnych. To film czysto rozrywkowy. Niczego innego prócz akcji, wybuchów, strzelaniny oraz efektów specjalnych w nim nie znajdziemy.

piątek, 29 listopada 2013

Podsumowanie roku

Kończy się listopad a więc kończy się też pierwszy rok pisania tego bloga. Na początku myślałam, że będzie zupełnie inny, ale wyewoluował i stał się tym czym jest w chwili obecnej.

Może dzięki temu jest bardziej 'mój' niż pierwotnie zakładałam? Zadomowił się w moim życiu, w moich myślach, w moim świecie.

Nie sądziłam, że moje blogowe 'dziecko' dożyje roczku!

A ten rok? Na pewno nie był przełomowy. Był paskudnie trudny. Ale póki piłka na boisku... to róbmy swoje!


Kapitan Ameryka

Dostałam od siostry zadanie: obejrzeć kilka komiksowych filmów. Na pierwszy ogień poszedł więc "Kapitan Ameryka". Skończyłam prasować (a było tego całkiem sporo) a filmu mam nadal do obejrzenia godzinę! I nie wiem jak go przebrnąć. Poczekać na kolejne prasowanie, zacząć w trakcie szydełkować czy robić na drutach? Film jest głupi. Głupi i okropnie nudny! Zupełnie nie moja bajka. A jeszcze przede mną 2 filmy z serii. Oby ciekawsze!

czwartek, 28 listopada 2013

Zapiekanka warzywna

I kolejny przepis zapożyczony z książki "Pyszne 25" Ani Starmach. Zapiekanka warzywna (albo mój wariant tejże zapiekanki). Bardzo lekka, bardzo smaczna, bardzo szybka.

Składniki:
  • papryka (żółta, zielona, czerwona)
  • bakłażan
  • cukinia
  • czarne oliwki
  • ser typu feta
  • oliwa z oliwek
  • czosnek

Bakłażana pokroić w plastry, przełożyć na sito i posypać solą.

Pokroić resztę warzyw, dodać oliwki, bakłażana (przelanego wodą żeby spłukać sól i gorycz), wycisnąć czosnek. Całość włożyć do naczynia żaroodpornego. Doprawić tymiankiem, ziołami prowansalskimi, czubrycą, rozmarynem.

Włożyć do piekarnika nagrzanego na 200 stopni na ok 10-15 min.

Wyciągnąć z piekarnika, posypać górę fetą. Włożyć ponownie do piekarnika na następne 10 min. Wyłączyć gaz i zostawić w piecu żeby zapiekanka 'doszła'.

Jest to moja wariacja "na temat". Ale bardzo smaczna wariacja.

Pancakes - czyli obiad na (bardzo) słodko

Tym razem znowu kulinarnie. Jak tylko mam czas (a dalej jestem na L4) to naprawdę gotowanie sprawia mi wielką radość.

Na targach książki kupiłam książkę kucharską Anny Starmach "Pyszne 25" i powoli wypróbowuje przepisy. Jak na razie muszę przyznać, że to chyba najlepsza książka kucharska jaką mam w domu. Przepisy rzeczywiście są bardzo proste i bardzo bardzo udane (przynajmniej te które robiłam do tej pory).

Wczoraj postanowiłam spróbować zrobić pancakes. Przepis oczywiście z wyżej wymienionej książki.

Składniki:
  • 250 g mąki
  • 250 g maślanki (ponieważ ja nie posiadałam, to użyłam jogurtu naturalnego i odrobiny mleka)
  • 50 g cukru pudru
  • 2 jajka
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej 
  • 50 g roztopionego masła

Do miski wsyp mąkę, sodę oczyszczoną, cukier, jaka, masło i maślankę. Wymieszaj wszystko mikserem.

Łyżką nakładaj porcję ciasta na nieprzywierającą patelnię, smaż kilka min z każdej strony

Wg przepisu należy placuszki polać syropem klonowym. Ponieważ nie posiadam syropu jadłam je z dżemem wiśniowym i było bardzo bardzo słodko. Z syropem klonowym dla mnie byłoby o wiele za słodko.

Naleśniczki najlepiej smakowały mojemu synkowi. Był zachwycony. Jadł je bez żadnych dodatków. Bo nawet bez nich to bardzo słodka przekąska

poniedziałek, 25 listopada 2013

Pierwszy śnieg

Właśnie odkryłam że za oknem pada pierwszy w tym roku Krakowski śnieg. Od razu założyłam polar.

Spać mi się chce okropnie. Nie wiem jak po 4 dni wolnego można być nadal tak bardzo zmęczonym.

W każdym razie u mnie nadal listopadowo i nadal Siestowo



Listopadowy nastrój

Słucham Siesty, w kubku czeka gorąca jeszcze czarna herbata. Czekoladowa z malinami. Dziwne połączenie jak na herbatkę ale całkiem smaczne.

Nastrój mam mocno listopadowy i wpisujący się w pogodę za oknem. Nic mi się nie chce. Może jedynie zaszyć się na pufie i zakryć po uszy kocem. Zamiast tego powalczę chwilę z tym nastrojem i pójdę pomalować jakieś pudełeczka i szklanki.

Potem chyba ulegnę pragnieniu i pufa uzyska pierwszeństwo nad dekupażem.




niedziela, 24 listopada 2013

Ja i moja siosta Klara - księżki dla dzieci

Tym razem książka dla dzieci. Jedna z tych, które naprawdę WARTO kupić i przeczytać z maluchem.

"Ja i moja siostra Klara" to książka cudowna. Opowiada o dwójce rodzeństwa i ich codziennym życiu. Najprostsze historie z życia przeradzają się w fascynujące i zatykające dech w piersi (przynajmniej mojemu synkowi - 4 lata) przygody.

Mój synek słucha zafascynowany a ja co chwilę wybucham śmiechem.

Książka ma bardzo krótkie i treściwe rozdziały więc świetnie się sprawdza jako bajka na dobranoc!


Książki, lampiony i listopad za oknem

Kolejny listopadowy dzień. Szaro, buro, smutno. Nawet nie wiadomo czy podnosić rolety, czy zostawić je zasunięte. Czy w ogóle będzie to robiło jakąś różnicę? Do tego złapał mnie znów wirus. Tym razem raczej z przemęczenia.

Dzisiaj było bardzo leniwie i bardzo domowo. Znów mam 'wenę' i bawię się dekupażem. Tym razem wykorzystuje szklanki z nutelli, szklaneczki po świeczkach, kufle po piwie itp.

W zeszłym roku pozbyłam się wszelkiego nadmiarowego 'szkła' z domu oraz garnków, których miałam za dużo. Teraz żałuję. Będę potrzebowała kupić mały garnuszek, oraz zakupić szklanki nadające się na lampiony.

Prócz prac plastycznych cały dzień czytaliśmy. Głównie książki dziecięce.

Jeśli zaś o książkach mowa to zainteresowanym polecam przesłany mi aż z Rzeszowa artykuł o tym, co można w książkach znaleźć/ Fascynująca lektura!

piątek, 22 listopada 2013

Anioły istnieją

Czasami smutno. Czasami ciężko. Czasami spotyka nas coś, z czym ciężko sobie poradzić. Czasami dotyka nas nieszczęście, które ciężko zrozumieć, które na zawsze zostanie gdzieś w nas. Nikt nie przeżyje za nas bólu. Pomóc może jedynie upływający czas...


środa, 20 listopada 2013

Wiara?

Dzisiaj bardzo bardzo osobiście. Chyba nawet za bardzo. Zastanawiałam się ostatnio nad pojęciem wiary. Uczę moje dziecko 'Aniele Boże'. Uczę jak się ma przeżegnać, zachowywać w kościele i że w ogóle powinno do tego kościoła chodzić. Mój syn wie, co znaczy umrzeć, być pochowanym. Wie co to dusza i ciało. A przynajmniej dużo o tym rozmawiamy. Tak jak o aniołkach i niebie. Temat niejako sam wszedł do kanonu naszych rozmów rodzinnych.

Jako dziecko wierzyłam. Mocno. Ale była to wiara w magię, wiara ludyczna, wynikająca z fascynacji obrzędami, fantastycznymi opowiadaniami głównie ze Starego ale też Nowego Testamentu.

Dużo o tym myślę od kilku tygodni. Powiedziałam niedawno komuś "Proszę pokładać ufność w Bogu!". Było to dla mnie naturalne, wypłynęło z serca. Bo przecież dla katolika to powinno mieć największe znaczenie. Ufać Bogu! W jego mądrość i wiedzę w to, co dla nas najlepsze!

Inną osobę zapytałam, czy by się za mnie modliła gdybym odeszła pierwsza.
Ja bym się nie modliła. Myślała - tak, ale modliła? Nie wiem czy to co robię można nazwać modlitwą. Raczej wątpię.

Zmierzam do tego, że ludzie, którzy WIERZĄ, którzy pokładają ufność w Bogu mają podporę, oparcie na którym mogą się wesprzeć. Zazdroszczę im tego, gdyż łaska prawdziwej wiary nie została mi dana. A może jej po prostu w sobie nie wytworzyłam, nie wypracowałam? Jestem trochę jak niewierny Tomasz - jak nie zobaczę, chyba nie uwierzę!

Zastanawiam się nieraz patrząc na ludziach będących na niedzielnej mszy, czy też tak mają!? Ile w tym co robią jest prawdziwej wiary a ile przyzwyczajenia czy po prostu wiary w to, że tak wypada robić, że to tradycja!? Czy w ogóle się nad tym zastanawiają?

poniedziałek, 11 listopada 2013

Święto Niepodległości

Właściwie niczego nie świętowaliśmy. Unikaliśmy miasta bojąc się zamieszek i pochodów.
Poszliśmy do naszej ulubionej Via Caffe, wypiliśmy pyszną kawę a Pucio kakao. Tam Pan Dominik dał nam kotyliony w których dumnie paradowaliśmy cały dzień.

Szkoda, że to nasze tak ważne w końcu święto kojarzy się moim znajomym i najbliższym z brzydką listopadową pogodą i zamieszkami na ulicach. Nie mogłoby być radośnie, wesoło i ciepło (przynajmniej w sercach)? Przecież naprawdę mamy co świętować i z czego być dumni!

sobota, 9 listopada 2013

Kawa z bananem

Przypomniałam sobie ostatnio przepis na kawę, którą kiedyś często pijałam a od lat jej nie robiłam

Potrzebujemy:
  • Kakao (oczywiście gorzkie); może być z dodatkami: cukrem waniliowym, cynamonem, kardamonem, imbirem) 
  • dojrzały banan
  • kawa
Ponieważ zazwyczaj piję to kawę w pracy (w ramach drugiego śniadania lub po prostu wzmocnienia sił) kroję banana w plasterki i rozdrabniam widelcem. Dodaje kakao i mieszam na zwartą masę. Całość zalewam kawą. W wersji luksusowej kakao można zastąpić czekoladą!

wtorek, 5 listopada 2013

Zrobię to jutro!

Historia nie jest niczym stałym, historia zależy od tych, którzy ją tworzą, od żyjących. Czasami jedna osoba czy jedna decyzja ją zmienia. Nie ma nieistotnych zmian ani zdarzeń, których nie da się zmienić.
Terry Pratchett "Dywan"

Tyle chciałabym napisać, a ciągle czas goni, ucieka, depcze po piętach. Nie ma czasu na życie a co dopiero na kontemplacje i podziwianie tego co jest wokoło. A przecież są cudowne miejsca, wspaniali ludzie, nowe wydarzenia i tylko czekają aż znajdę wolną chwilę....

Pucio dzisiaj gorączkował, męża nie ma, w lodówce światło. A trzeba było szybko wymyślić coś na jutro na obiad. Udało mi się wysznupać w szafce resztki dwóch makaronów tagliatelle (zwykłego i zielonego). Ugotowałam je razem, podsmażyłam na patelni cebulkę, ząbek czosnku i odrobinę imbiru. Połączyłam to z makaronem, dodałam kilka ostatnich pomidorków koktajlowych i resztkę zielonych oliwek. Posypałam (oczywiście resztką) parmezanu.

Potem obejrzeliśmy z Puciem bajkę po angielsku (nagle poczuł się lepiej), uczyliśmy się śpiewać "Hej szable w dłoń" - trzeba było tłumaczyć po kolei co które słowo oznacza. Przy czym najbardziej interesującym okazało się słowo 'zbój'.

Teraz w końcu czas dla siebie. Czyli szybki prysznic, przygotowanie ubrania do pracy i spanko. Pobudka o 4 rano! I cała lista rzeczy zostawionych 'na jutro'

niedziela, 3 listopada 2013

Via Caffe

Dzięki Adusi odkryliśmy dzisiaj cudowne, magiczne miejsce. Kawiarnię Via Caffe na Krakowskim Kazimierzu (plac Wolnica 9). Jesteśmy tym miejscem oczarowani. Zakochaliśmy się w nim od pierwszego wejrzenia, pierwszej rozmowy z właścicielem, pierwszego łyku kawy i wina oraz pierwszego spróbowania ciast (aż trzech - dla każdego inne).

Pucio był zachwycony miejscem dla malucha. Były zabawki!!!

Następnym razem spróbujemy przyjechać w niedzielę. Ok 12 są czytanie bajki dla dzieci.

Uwielbiam odkrywać takie miejsca, miejsca tworzone z sercem!

Nie mam innego wyjścia jak tylko polecić wszystkim Via Caffe (chyba zrobiłam temu miejscu niezłą reklamę, prawda? - ale jest jej warte)

sobota, 2 listopada 2013

1 Listopada

Dziwnie zaczął się listopad. Bez wiatru, przymrozku, słonecznie, w miarę ciepło. Na balkonie ciągle kwitną nam pelargonie. Pięknie kwitną. Chociaż po reszcie roślin widać już zbliżającą się zimę.

Wczoraj byliśmy na cmentarzach. Na Rakowickim było zbyt wielu ludzi. To było męczące. Dodatkowo ksiądz na mszy opowiadał o piekle. Jeśli grzeszymy seksem to po śmierci będziemy go uprawiać bez końca. Jeśli grzeszymy piciem, to będziemy nieprzerwanie pić. Do znudzenia. Piekło to nuda i monotonia. I nie ma szans na miłosierdzie Boże po śmierci. Nikt z nas nie ma szans na niebo. Najwyżej na czyściec. Kazanie wg mnie było mocno kontrowersyjne. 

Na cmentarzu przy ul Zawiłej jest miejsce gdzie ma powstać pomnik dziecka utraconego. Na razie to tylko miejsce ale już palą się przy nim znicze. To pierwsze miejsce w którym można zapalić światełko za naszego Aniołka. Pucio wybrał piękny żółty znicz. W naszym ulubionym kolorze...