Z jednej strony na czyją szczerość możemy liczyć jak nie na przyjaciela? Czy to nie on przede wszystkim powinien rozmawiać z nami na tematy trudne, wrażliwe? Czy to on nie ma przede wszystkim prawa powiedzieć szczerze - robisz źle; albo - ja bym zrobił/a to inaczej?
Gdzie jest różnica między szczerością spowodowaną troską o nas a bezsensownym 'dowalaniem' (bo mogę). Czy jeśli już krytykujemy to nie powinna być to krytyka konstruktywna?
Na ile pozwalamy sobie kierować się zazdrością, zawiścią w tych kontaktach? I czy nadal jest to przyjaźń jeśli nie umiemy tej zazdrości (w złym sensie tego słowa) w sobie zadusić?
Im lepiej i dłużej kogoś znamy, tym łatwiej zrobić tej osobie przykrość. Z premedytacją. Wiemy gdzie uderzyć żeby zabolało. Ale czy powinniśmy to wykorzystywać? Wydaje mi się, że nie. Chyba że jest to uzasadnione troską i miłością do tej drugiej osoby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz