czwartek, 21 lutego 2013

Historia pewnej podróży

Podróż Kraków - Wrocław z firmą Link-bus. Ledwo wyjechaliśmy z dworca - stłuczka. Zmiana autobusu na inny, zmiana kierowcy. Poślizg godzinny.

Dobre w tej zmianie było to, że w pierwszym autokarze siedziałam przy bardzo niemiłym i śmierdzącym papierosami panu. W drugim udało mi się usiąść osobno.

Kilka dni później. Relacja Wrocław - Kraków. Firma ta sama. Wsiadła do autokaru grupa pijanych pseudokibiców Wisły. Jeden (zresztą całkiem zorientowany w świecie) siadł koło mnie. Popijał, jak i reszta grupy wino. Niektórzy palili. Wprawdzie papierosy elektroniczne (czy jakoś inaczej nazywa się to cudo) ale śmierdziało i tak mocno.

'Koledze' bardzo się spodobałam i nie udały się próby jego zignorowania. Był mocno pijany. Zastanawiał się czy na dworcu nie będzie ustawki, bo głośno mówili, że kibicują Wiśle. Nie spodobałam się za to jego (też pijanej) koleżance.  Za to jemu bardzo i namawiał mnie na wspólną 'zabawę'!

Znajomy z siedzenia obok opowiadał mi jak nienawidzi 'Psów', jak się z nimi bił, jak złamał rękę przy bójce z kibicami Śląska.

Nie ukrywam, że trochę się bałam podczas tej podróży. Złożyłam reklamację na stronie Link-busa. Na razie od kilku dni zero odzewu z ich strony. Nawet słowa - przepraszamy. A to w ich regulaminie pisze, że mają zapewnić bezpieczeństwo podróżnym i że nie wpuszczają osób pijanych. Oraz że w busach nie wolno pić alkoholu.

Pierwszy raz miałam okazję porozmawiać z tego typu osobą. Nie potrafię zrozumieć tego stylu życia, tak jak chłopak z autobusu nie rozumiał, że można żyć spokojnie i uczciwie.

A na podsumowanie:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz