W moim domu od kilku dni pachnie powidłami śliwkowymi. Pięknie pachnie. Śliweczki smażą się dniami i nocami na malutkim ogienku. Nie dodaje do nich cukru, żelfix'u, niczego.
Robią się leniwie, powoli. Co jakiś czas je doglądam, troszeczkę pomieszam drewnianą łyżką i czekam dalej.
Za kilka dni wsadzę gorące powidła do słoików i zostawię na jesienne i zimowe chłody. Takie powidła są świetne do ciasta drożdżowego, śniadania na słodko, herbaty lub naleśników. To także doskonały dodatek do gofrów. Z bitą śmietaną na górze prezentują się i smakują bosko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz