Podczas długiego weekendu spędzonego w Krynicy Górskiej miałam okazję dwa razy "pojeździć" na symulatorze jazdy. Wrażenie było piorunujące!
Zmierzyłam czas reakcji - hamowanie w różnych warunkach pogodowych oraz profilaktyka wypadków drogowych. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie i muszę przyznać że mimo tylu lat spędzonych za kierownicą podczas codziennej walki z korkami w Krakowie - naprawdę wiele się nauczyłam.
Nawet Pucio jeździł na motorze i radził sobie świetnie!
Tego typu możliwości dokształcania się czy kształcenia kierowców powinny być powszechne i ogólnie dostępne. Uważam nawet, że obowiązkowo przyszli kierowcy powinni jeździć na symulatorach zanim wyjadą na drogę! Wszyscy bylibyśmy bezpieczniejsi!
Zachęcam! http://abj-gos.pl/
czwartek, 11 czerwca 2015
środa, 10 czerwca 2015
Kawa różana
Kolejny kawowy eksperyment, moim skromnym zdaniem dość udany!
Normalnie nie pijam mleka ale tym razem zrobiłam wyjątek używając tego bez laktozy.
Do filiżanki dodałam łyżeczkę konfitury z różny, odrobinę brązowego kardamonu i chili. Zalałam mleczną pianą i delikatnie wlałam kawę. Górę posypałam zmieloną czekoladą i karmelem.
Normalnie nie pijam mleka ale tym razem zrobiłam wyjątek używając tego bez laktozy.
Do filiżanki dodałam łyżeczkę konfitury z różny, odrobinę brązowego kardamonu i chili. Zalałam mleczną pianą i delikatnie wlałam kawę. Górę posypałam zmieloną czekoladą i karmelem.
wtorek, 9 czerwca 2015
Homeworking
Czasami lubię gotować! Na prawdę lubię! Wkładam w to serce i eksperymentuje. Często wychodzi całkiem nieźle.
Dzisiaj ugotowałam makaron tagiatelle (żółto, zielony). Do tego ugotowałam brokuł, przysmażyłam pokrojoną w kostkę cukinię (bez cebuli, bo Duży zużył i się nie przyznał), dodałam wędzonego łososia i polałam sosem ze śmietany z przyprawami.
Wyszło całkiem nieźle! Jak to mówi Pucio: "Na prawdziwość"!
Jednak dzisiaj jest jeden z tych dni, ba nawet tygodni których gotować nie lubię! W których najchętniej uciekłabym z domu! Wsiadła do pociągu byle jakiego... W których żałuję, że urodziłam się kobietą! Bo to kobieta w naszej kulturze jest zobowiązana dbać o dom, dziecko, porządek, wypranie i wyprasowanie ubrań i za przyrządzenie ciepłego posiłku!
Jak coś szwankuje to na pewno wina gospodyni! Bo "taki mamy klimat". Czasami przygniata mnie ta odpowiedzialność! A jak już mam ochotę rzucić tym wszystkim w kąt, zająć się grą na gitarze, poczytaniem książki czy prozaicznym pomalowaniem paznokci przypominam sobie, że jestem MATKĄ! Że nie ucieknę od obowiązków!
Dodatkowo w naszej kulturze pro rodzinnej matka nie jest uznawana za dobrego pracownika. Nie jest dobrze opłacana; nie warto w nią inwestować! W końcu nie wiadomo kiedy dziecko zachoruje (nawet jeśli nie choruje) albo kiedy zajdzie w kolejną ciążę (nawet jeśli nie ma tego w planach).
Koniec końcem uświadamiam sobie, że nie stać mnie na jedzenie na stołówce, na super zbilansowane diety "pudełkowe", że nie mogę odpuścić! Po prostu nie ma jak! I nie widzę ucieczki od schematu...
Dzisiaj ugotowałam makaron tagiatelle (żółto, zielony). Do tego ugotowałam brokuł, przysmażyłam pokrojoną w kostkę cukinię (bez cebuli, bo Duży zużył i się nie przyznał), dodałam wędzonego łososia i polałam sosem ze śmietany z przyprawami.
Wyszło całkiem nieźle! Jak to mówi Pucio: "Na prawdziwość"!
Jednak dzisiaj jest jeden z tych dni, ba nawet tygodni których gotować nie lubię! W których najchętniej uciekłabym z domu! Wsiadła do pociągu byle jakiego... W których żałuję, że urodziłam się kobietą! Bo to kobieta w naszej kulturze jest zobowiązana dbać o dom, dziecko, porządek, wypranie i wyprasowanie ubrań i za przyrządzenie ciepłego posiłku!
Jak coś szwankuje to na pewno wina gospodyni! Bo "taki mamy klimat". Czasami przygniata mnie ta odpowiedzialność! A jak już mam ochotę rzucić tym wszystkim w kąt, zająć się grą na gitarze, poczytaniem książki czy prozaicznym pomalowaniem paznokci przypominam sobie, że jestem MATKĄ! Że nie ucieknę od obowiązków!
Dodatkowo w naszej kulturze pro rodzinnej matka nie jest uznawana za dobrego pracownika. Nie jest dobrze opłacana; nie warto w nią inwestować! W końcu nie wiadomo kiedy dziecko zachoruje (nawet jeśli nie choruje) albo kiedy zajdzie w kolejną ciążę (nawet jeśli nie ma tego w planach).
Koniec końcem uświadamiam sobie, że nie stać mnie na jedzenie na stołówce, na super zbilansowane diety "pudełkowe", że nie mogę odpuścić! Po prostu nie ma jak! I nie widzę ucieczki od schematu...
Subskrybuj:
Posty (Atom)