Czytamy czy nie czytamy? Mnóstwo osób w moim otoczeniu nie czyta (chyba że za czytanie można uznać gazety kobiece). Ale jest też spora lista osób czytających. Coraz częściej używa się też touchpad'ów, telefonów komórkowych (bardzo wygodna opcja w podróży) czy nawet laptopów.
Jestem w grupie osób, które preferują książki wydrukowane. Mają one jednak swoją wadę. Zajmują miejsce, którego często nie mamy zbyt wiele.Właśnie z tego względu wiele osób wybiera wersje elektroniczną.
Co jednak z czytelnictwem? Może czytamy dużo, ale nie książek które wchodzą do tzw kanonu lektur obowiązkowych? Rację ma profesor Jacek Wojciechowski (mój mentor i guru) który stawia tezę, że może czas się zastanowić nad zmianą podstawy programowej. Czy Harry Potter w pozycji lektur obowiązkowych nie poprawiłby statystyk?
Dużym ograniczeniem jest też brak bibliotek (szczególnie na nowych osiedlach) oraz brak nowych pozycji w tychże bibliotekach. Tak więc zbyt często jesteśmy zmuszeni książkę kupić nawet jeśli jesteśmy szczęśliwcami którzy nie muszą pokonywać kilometrów w drodze do biblioteki.
Mój syn (prawie 4 lata) nie miał jeszcze okazji odwiedzić biblioteki. Powód? Nie ma żadnej w okolicy w której mieszamy czy pracujemy. Wolimy więc kupić mu książkę sami lub poprosić o nią znajomych, gdy szukają odpowiedniego prezentu dla dziecka. Wyjazd do biblioteki w naszym przypadku jest zbyt dużym obciążeniem czasowym. Takich dzieci, które nigdy nie były w bibliotece, a czytać lubią jest coraz więcej.
Odsyłam do ciekawego
artykułu